Mnie (poniekąd) do podjęcia takiego wyzwania zmusiło zdarzenie z zeszłego roku. Mianowicie, miałam ci ja sobie "ogrodową kanapkę". Służyła mi wdzięcznie i wytrwale przez dłuższy okres czasu do momentu pewnej imprezki... Jak można się domyślić słowo "imprezka" może zwiastować pewne kłopoty... W tym wypadku: straty. Usiadło na niej dwóch mało (powiedzmy sobie) anorektycznych kolegów (jak na facetów przystało) i tak jak usiedli... zdążyło tylko paść pytanie kolejnego kolegi...:
"Panowie, a to się pod Wami nie zarwie...?" Pytanie okazało się nie dość, że na miejscu - to jeszcze prorocze... Kanapka zrobiona z dosyć grubych rur - powoli i z gracją wygięła się do tyłu, usadzając obu Panów na ziemi. I tyle mi zostało z mojego "ogrodowego gniazdka"... Gdzie ja się teraz biedna podzieję...? Gdzie ja kawunię rozpiję...? A przyjaciółeczki usadzę...? A one jak niepocieszone... Choć w danym momencie ze śmiechu WYTRZYMAĆ NIE MOGŁY! TAKIE TO ZABAWNE BYŁO! SZELMY JEDNE :)
No cóż. Czas było zakasać rękawy i zacząć działać.
Zdążyłam w tym sezonie :)
Zachęcam do wykonania tego typu mebli. Nawet baba sama je zrobi :) Powodzenia :)
Jeszcze zdążycie w tym sezonie :)
Rewelacja! A siedzisko to gąbka?
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tak. To gąbka na 10 cm wysoka :)
Usuńsuper !! i śliczne poduchy:)
OdpowiedzUsuńJak pięknie ! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Dziewczyny, za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuńcudo!! w przyszłym roku zabieram się do pracy:) i zrobie:) obiecuje sobie że zrobie takie cudo:)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł i wykonanie niesamowite :)
OdpowiedzUsuń