Muszę o tym opowiedzieć bo większości z nas nie ma na co dzień kontaktu z osobami upośledzonymi umysłowo i nie wiedzą czego się można po nich spodziewać. Do niedawna również nie miałam pojęcia do czego są zdolni i na co ich stać... a ciągle jestem przez nich zaskakiwana :) Czasami zastanawiam się kto bardziej zasługuje na to miano...
My czy Oni... I dlaczego tak się na tych ludzi mówi...
Dzisiaj na
zajęciach na zadane mi pytanie przez jednego z podopiecznych: "czy ma tu
przeszyć na centymetr...?" odpowiedziałam: "Tak jest, Bruner!" I takiej
reakcji się nie spodziewałam... Cała grupa ryknęła śmiechem....
Doskonale wiedzieli skąd zaczerpnęłam to powiedzenie! Doskonale
orientowali się w serialu! Posypały się inne cytaty, opis scen
filmowych... No toż to SZOK! Mało tego... Posypały się nazwiska aktorów
odtwarzających główne role oraz te w jakie wcielił się Stanisław
Mikulski... Pojawiła się nawet wiadomość o jego śmierci.... I na wieść o tym tylko
Pani Grażynka powiedziała: "Jezu Chryste... Matko Boska... pewnie długo
chorował..."
I jak tu nazwać tych ludzi... bo na pewno nie upośledzonymi...
Dzisiaj na zajęciach nauczyliśmy się czegoś nowego: skracaliśmy fartuszki brygadzie z kuchni. Z racji tego, że pracuje tam spora liczba ludzi musimy je również zindywidualizować, bo ciągle następują przypadkowe podmiany... Podpisywaliśmy również odzież na dział: catering, kelnerstwo, ogrodnictwo, stolarnia, montaż... Daliśmy radę :)
A teraz coś co przygotowała nam kuchnia. Kiedy przyniosłam je do domu, małżonek zaczął kręcić nosem. Po spróbowaniu -był obrażony, że wzięłam tylko trzy... Pychota!!! Jeden z podopiecznych w zakładzie zareklamował: "Niech Pani bierze, bo to z aaaaalkoooohooooleeeem..." I faktycznie. Sporą ilością. Za kierownicę po takiej kuleczce nie ma co siadać... :)