Translate

tworzenie czegoś co przynosi nam radość i satysfakcję

środa, 26 września 2012

Bluzka z falbaną

A teraz coś z życia kursu i kursantek. Właśnie została ukończona kolejna rzecz: bluzka z falbaną.  Jak widać na załączonym obrazku - wymagała troszeczkę więcej czasu na uszycie niż np. spódnica podstawowa ale powiedzcie same: do prostych nie należała. Kursantki-Marty jednak to nie przeraziło ponieważ podeszła do tego w sposób: "im więcej potu na kursach - tym więcej będę umiała". I tak też jest. Powolutku ale systematycznie i... sukces gotowy. W trakcie szycia wpadała nawet na coraz to lepsze pomysłu odnośnie udoskonalania modelu, a przez to bluzeczka nabietała coraz to bardziej "Marciowego" charakteru. Jeszcze tylko podprasować i... gotowa. Oceńcie same jak jej to wyszło.

 

poniedziałek, 24 września 2012

Na zamknięcie sezonu

Witam, Dziewczyny!
Na dworze co raz zimniej i ciemniej... A mnie jeszcze lato w głowie. Zatrzymać je choć na chwilkę... Dlatego przypomniałam sobie o modelu sukienki odszytej jeszcze w czerwcu. Ku mojemu zaskoczeniu szybciutko się jej pozbyłam. I to tak szybciutko, że nie zdążyłam jej obfotografować... Dopiero teraz odszyłam drugą. Uwielbiam kwiaty dlatego zdecydowałam się ozdobić ją haftem w czerwone róże. Pięknie się uzupełnia z czerwonymi koralami noszonymi blisko szyi. Góra sukienki uszyta została z tkaniny zakupionej na prawdziwym, barcelońskim targu za nieduże pieniądze. Oto efekt. 








środa, 19 września 2012

Trochę kontrowersji - Futerko

Dzień dobry Wszystkim!
Dzisiaj pokarzę Wam coś szczególnego i kontrowersyjnego...
Mimo licznych prowadzonych kampanii na rzecz zwierząt... Mimo różnych akcji antyreklamowych; powiem jedno: KOBIETY UWIELBIAJĄ FUTRA!!! Spójrzcie co przyniosła mi jedna z klientek... "Do zrobienia z tego - czegoś do noszenia..." No i zrobiłam.




Do miłego!



piątek, 14 września 2012

Szafa

Witam wszystkich odwiedzających!
Urlop, urlop i po urlopie... Podzieliłam sobię trochę ten czas pomiędzy wyjazdami i remontami. Nim się oglądnęłam - minęło trochę czasu od ostatniego posta.  Teraz postaram się nadrobić stracony czas....
Kiedy stwierdziłam, że dosyć już wypoczynku - wpadłam na pomysł remontów. Na moje nie szczęście wlazłam na strych... no i znalazłam na nim... szafę. Zostawili ją poprzedni właściciele. Była w strasznym stanie. Stała rozkręcona na części, oparta o ścianę, podpierała ją druga i gdyby nie to - dawno rozsypała by się w pył... "Coś z nią trzeba zrobić... Inaczej rozpadnie się do końca." -pomyślałam, a że u mnie działanie idzie od razu w ślad za myśleniem, zabrałam się za jej znoszenie. "Przecież idealnie wpasuje się do przedpokoju! Właśnie tego nam tam brakuje!" Ślubny (przyzwyczajony już do moich " natychmiastowych zadań specialnych") zobaczywszy mnie jak złażę ze strychu z boczną ścianą szafy na plecach - załamał się... Mimo negocjacji - nie dałam się zbić z tropu. Teraz, po fakcie - to ja już rozumiem o czym mówił... -"Ale co? Ja tego nie zrobię!?" I mimo obolałych paluszków i w ogóle (!) całego ciała chyba nie żałuję...




A oto efekt.



No i musiałam do niej od razu obszyć lnem jej mniejszą siostrę - malutki regalik. Po otworzeniu suwaka który znajduje się pomiędzy czerwonymi szlaczkami, ukazują się półki.



Kotu też się coś należało. Chyba mu się spodobała...